Przed ponad dwudziestu latami zdiagnozowano u mojego piętnastoletniego syna schizofrenię i określono przypadek, jako beznadziejny. Był to impuls do poszukiwania metod alternatywnych. Na początku drogi przekonałam się o tym, że najpierw muszę uzdrowić siebie i osiągnąć wewnętrzną harmonię, żeby móc pomagać innym. Na swojej drodze spotkałam wspaniałych nauczycieli. Pierwszym moim przewodnikiem na drodze rozwoju była Grażyna Byczuk. Od niej nauczyłam się Jin Shin Do. Jest to wywodząca się z Japonii metoda digitopunktury, wprowadzająca równowagę między ciałem, a umysłem. Grażyna zapoznała mnie także z esencjami kwiatowymi dr. Bacha, które od wielu lat stosuję osiągając doskonałe rezultaty. Esencje Bacha pozwoliły mi i mojej rodzinie odzyskać równowagę po śmierci dwudziestoletniego syna, który zmarł na raka mózgu. Dzięki tym preparatom uporałam się z lękami, brakiem cierpliwości, pogłębiłam intuicję i zaufanie do siebie. Po jakimś czasie pewna młoda kobieta zapytała mnie czy powinna ukończyć kurs Reiki. Nic o nim nie wiedziałam. Przeczytała na ten temat książkę i odpowiedziałam, że nie wiem czy to dobre dla niej, ale na pewno dobre dla mnie. Reiki to delikatna, a jednocześnie potężna metoda leczenia przy użyciu dłoni, w której wzmocniony zostaje przepływ energii będącej siłą życia oraz tworzone są wewnętrzne kanały uzdrowienia. Jestem mistrzem Reiki-Usui. Inicjacji udzielił mi Wielki Mistrz Jan Łuczak. Ciągle szukałam dalej. Wiedziałam, że nie każda metoda jest dobra dla wszystkich. Ludzie o rożnych temperamentach potrzebują innych sposobów, które do nich przemawiają, ponieważ stan emocjonalny chorego odgrywa zasadniczą rolę w procesie zdrowienia. Doskonale zawsze się czułam w krainie dźwięków. Intuicyjnie używałam ich do poprawy nastroju u siebie i innych. Kiedy więc usłyszałam o Akademii Dźwięku dr Barbary Romanowskiej to zapisałam się do niej na kursy. Uzyskałam tytuł terapeuty muzykoterapii komórkowej dogłębnej. Jest to technika, którą pracuje się na trzech poziomach jednocześnie: ciało, umysł, duch, ponieważ wiadomo, że nie sposób rozwinąć czy też uzdrowić tylko jeden z tych elementów zaniedbując pozostałe. Dostrzegłam, że mimo pracy, jaką włożyłam w swój rozwój ciągle powtarzam pewne schematyczne zachowania i reakcje i tutaj na mojej drodze pojawiła się Kasia Metza i kurs Barsa. W czasie sesji Bars uwalniane są stare, nieprzydatne już wzorce myślenia i postępowania, które przynieśliśmy na świat, odziedziczone w kodzie DNA, a także te wprowadzone nam w procesie wychowania i edukacji. Puszczamy także zachowania wytworzone, jako system obronny ukształtowany w procesie życia. Ponieważ zdrowie nie jest tylko nieobecnością chorób, ale stanem równowagi i uczuciem zadowolenia stosowane przeze mnie metody pozwalają się do tego przybliżyć.
NAMASTE